Gorole

Démarré par Archives, 26 Octobre 2023 à 10:26:07

« précédent - suivant »

Archives

Posté par: Vendôme (IP Loggée)
Date: 24 octobre, 2011 18:10

Turysta zaczepia bace w lesie:
- Gdzie jest Giewont?
- Łot... - turysta zdziwiony, ale pyta po angielsku:
- Łer is Giewont baco?
- Łot... - odpowiada baca - turysta swoje:
- Łer is Giewont? -
- Łodpierdolzesie niewidzis ze leje!!!


Śpiewa juhas na hali. Baca nie może wytrzymać i woła:
- Czego się drzes?!!
- Dyć to nie dżez, to folklor!


- Ahoj, baco! Co tam robicie?
- A hoj was to obchodzi...


- Baco, co robicie?
- Uwozom!
- Na co?
- Cobyk nie spod!

Policjant zatrzymuje bacę jadącego furmanką.
- Baco, co wieziecie?
Baca nachyla się i szepcze:
- Siano.
- Czemu tak cicho mówicie?
- Żeby koń nie usłyszał!


- Stasek, cy twoj konicek kurzy fajkę?
- Nie.
- No, to ci się szopa pali.


Zapisywał się góral do Partii. Pytają go:
- Był pan kiedyś w jakiejś bandzie ?
- Ni, przysięgom, to pierwsy roz!


- Baco, czy pokażecie nam Giewont? - pytają turyści.
- Jo. Widzita tom pirwszom górke?
- Tak.
- To nie je Giewont. A widzita tom drugom górke?
- Tak.
- To tyz nie je Giewont. A widzita tom trzeciom górke?
- Nie.
- To je Giewont!

Wywiad z bacą:
- Baco, jak wygląda wasz dzień pracy?
- Rano wyprowadzam owce, wyciągam flaszkę i piję...
- Baco, ten wywiad będą czytać dzieci. Zamiast flaszka mówcie książka.
- Dobra. Rano wyprowadzam owce, wyciągam książkę i czytam. W południe przychodzi Jędrek ze swoją książką i razem czytamy jego książkę. Po południu idziemy do księgarni i kupujemy dwie książki, które czytamy do wieczora. A wieczorem idziemy do Franka i tam czytamy jego rękopisy.


Baca jest sądzony za zabójstwo turysty, ale się nie przyznaje. Sędzia pyta:
- No to jak to było, Baco?
- Ano nijak. Siedziołek se na przyzbie i strugałek osikowy kołecek. A ten turysta siad se kole mnie i zacoł jeść cereśnie. I co zjod, to mi pesteckom trach!!! w oko. A jo nic, ino se strugom ten kołecek. A on znowu zjad i trach!!! mie pesteckom w oko. A jo nic i dalej strugom... A on łostatniom cereśnie, rzucił mi torebke pode nogi, wstał i tak niesceśliwie potknoł, ze upadł na ten kołecek, com go strugoł. I tak, panie, coś ze 27 razy...


W góralskim kościółku wystrojone gaździny klęczą przed ołtarzem i modlą się żarliwie. Nagle jedna pierdnęła. Zaczerwieniona, próbując odwrócić od siebie uwagę innych, chwyciła się za nos i zaczęła się rozglądać wokół, pytając:
- Która to, która?
Stara Maciejowa ze zdziwieniem:
- A cóż to, Jaśkowa? Dwie d... macie, że nie wiecie, która?

Archives

Posté par: Vendôme (IP Loggée)
Date: 24 octobre, 2011 18:25

- Baco, macie tu jakieś atrakcje?
- Mieli my, ale za mąż wyszła!


Jak górale mówią na mgłę?
- "Gówno widać"


Bacowa do gazdy:
- Piliście gazdo!
- Nie piłem!
- To powiedzcie: "chrząszcz brzmi w trzinie".
- Chrobok burcy w trowie.

Archives

Posté par: Vendôme (IP Loggée)
Date: 25 octobre, 2011 09:51


(trad. littérale)

Baca jest sądzony za zabójstwo turysty, ale się nie przyznaje. Sędzia pyta:
Baca est jugé pour l'assassinat d'un touriste, mais il ne reconnait pas le crime. Le juge demande :
- No to jak to było, Baco?
- Bon, alors comment cela à t'il pu se produire ?
- Ano nijak. Siedziołek se na przyzbie i strugałek osikowy kołecek.
Mais c'est rien. J'étais assis sous la véranda et je taillais un pieu en tremble.
A ten turysta siad se kole mnie i zacoł jeść cereśnie. I co zjod, to mi pesteckom trach!!! w oko.
Et ce touriste vient s'asseoir près de moi et commence à manger des cerises. Et à chaque fois, bing !... il m'envoie les noyaux dans l'oeil.
A jo nic, ino se strugom ten kołecek. A on znowu zjad i trach!!! mie pesteckom w oko.
Moi je bouge pas, je continue à tailler mon pieu. Et lui, à nouveau, il mange et bing !... les noyaux dans l'oeil.
A jo nic i dalej strugom... A on łostatniom cereśnie, rzucił mi torebke pode nogi, wstał i tak niesceśliwie potknoł, ze upadł na ten kołecek, com go strugoł. I tak, panie, coś ze 27 razy.
Moi je bouge pas, je continue à tailler... Et lui, sa dernière cerise mangée, m'a jeté le sac sous les pieds, s'est levé et, malencontreusement, à trébuché et est tombé sur le pieu. Et comme ça, monsieur, quelque chose comme 27 fois.

Archives

Posté par: yitin (IP Loggée)
Date: 25 octobre, 2011 15:32

Mnie najbardziej podobał się dowcip o tym, jak turysta i baca używali języka angielskiego.

Łokropnie górolski dowcip spode samiuśkich Tater, hey!

Archives

osté par: Vendôme (IP Loggée)
Date: 25 octobre, 2011 17:46

(... yitin, moje kuzynki prawie tak mowią)


Idzie baca przez połoniny i widzi jak turysta robi pompki dla zdrowia.
Stanął i kiwa głową z podziwem.
- Rożne ja wiatry widziałem, ale żeby babę spod chłopa wywiało?


- Gazdo, dokąd prowadzi ta ścieżka?
- Róznie, panocku. Niektóre cepry trafiają do śpitala. Inne znowuz na cmentaz..


Do bacy przychodzi chłopak z dziewczyną i chcą wynająć jakiś pokój na noc.
Baca na początku nie chce, mówi że miejsce już nie ma i w ogóle, ale w końcu zgadza się ulokowac ich na strychu. Wieczorem przychodzi spytać czy aby nie są głodni, a oni mu ze strychu:
- Nie baco, my żywimy się owocami miłości.
Baca:
- Nu dobra, dobra, tylko ni rzucajta skórek z tej miłości przez okno bo mi się gęsi podławią.

Egzaltowana turystka mówi do bacy:
- Ależ pan musi być szczęśliwy... Patrzy pan na zaślubiny górskich szczytów z obłokami, widuje pan zachodzące słońce wypijające czar niknącego tajemniczego dnia...
- Oj widywałem ja, widywałem - przerywa baca - ale już teraz nie piję.


Pyta juhas bacy:
- Baco, wyście som taki straśnie mondry cłowiek. Pedzcie mi, na cym stoi świat?
- Wicie juhosie, rozumicie, tyn świot, on stoi na takim postumyncie.
- A tyn postumynt, na cym on stoi?
- Rozumicie juhosie... tego... tyn postumynt, on stoi na takim fundomyncie.
- Straśnieście mondry baco. A tyn fundomynt, na cym on stoi?
- Hm, tyn fundomynt... krucafiks... on... wicie juhosie... on stoi... Juhosie, mnie sie widzi, ze wy chcecie dzisiaj po mordzie dostać!


Ślązak do górala:
- Baco, coś to wasze powietrze podejrzane.
- A dlacego to?
- Coś go nie widać.


Baca zatrudnił się w kopalni. Już pierwszego dnia miał pecha, bo wpadł do starego, zapomnianego szybu. Zbiegli się koledzy i mówią:
- Franek, jesteś tam?
- Jo.
- Nic ci się nie stało?
- Ni.
- To wyłaź stamtąd.
- Kaj nie mogę, bo jeszcze lecę...


Jedzie baca furmanką, zatrzymuje go policja drogowa.
- Baco, co tam w sianie wieziemy?
- Nic takiego...
- Czyli co?
- Sok z banana. Policjant podchodzi, wyciąga z siana butelkę, okręca, pije...
- Feeee! Co to jest?
- Mówiłem, że sok z banana.
- No dobra. Jedźcie dalej.
Policjant odjeżdża, a baca trzaska z bata i woła:
- Wio, Banan!


Zatrzymuje policjant bacę.
- Jak macie na imię?
- Baca.
- A nazwisko?
- Baca
- A adres jakiś macie?
- Mom.
- Jaki?
- www.baca.com.pl.

Archives

Date: 18 novembre, 2011 15:18

Turysta pyta bace :
- Baco, dlaczego wywiesiliscie przed dzwiami "UWAGA PIES", skoro macie malego pieska !
- Bo juz trzy razy mi go zdeptali

Un touriste demande à Baca :
- Baca pourquoi avoir accroché devant votre porte "ATTENTION AU CHIEN", alors que vous avez un tout petit chien !?
- Parce que ça fait déjà trois fois qu'on me la piétiné.



Turysta spotyka bace kory sie opala przed chalupa, i pyta :
- Jak wam sie powodzi Baca ?
- A nie narzekam : mialem wykarczowac drzewa, ale przyszedl halny i je powalil ; mialem je spalic, ale uderzyl piorun i je spalil. Teraz czekam az mi trzesienie ziemi wyrzuci mi ziemniaki na powierzchnie.

Un touriste rencontre Baca qui se chauffe au soleil devant sa chaumine et s'enquiert :
- Comment va, Baca ?
- Bah, je me plains pas : je devais arracher des arbres, le halny (*) s'est levé qui me les a tous couchés ; je devais les brûler, la foudre est tombé dessus et les a brûlés... Là, j'attends qu'un tremblement de terre, me balance mes patates à la surface.

Archives

Posté par: Vendôme (IP Loggée)
Date: 18 novembre, 2011 15:26

...oops j'ai oublié :


(*) Halny

[...] L'un des vents de montagne les plus connus est le "Halny" qui souffle dans les Tatras. Il est exceptionnel a tel point qu'il est même devenu le thème principal de bon nombre de poèmes et de tableaux. Or, il n'est pas uniquement spécifique a la Pologne, puisqu'on le retrouve dans presque toutes les montagnes du monde entier sous le nom de foehn.

Le vent "Halny" est un vent fort a rafales qui provoque une augmentation de la température et une diminution de l'humidité de l'air d'un côté des montagnes. Il se crée lorsqu'un courant d'air rencontre un obstacle comme une chaîne de montagnes, et l'air est aspiré d'un côté de la montagne. Le "Halny" est pénible pour les individus. Il entraîne une diminution des capacités psychomotrices et de l'irritation. Sa force est si grande qu'il peut abattre des arbres, il arrive qu'il détruise des surfaces considérables de forets, arrache des toits et renverse des cloisons de bois. En hiver, ce même vent balaie rapidement les couches de neige, ce qui constitue un danger d'inondation considérable [...]